Strona główna » BERNARDYNY NA CODZIEŃ » PORADNIK BERNARDYNOMANIAKA » Bernardyniątko w domu » Pierwsze dni malucha w nowym domu (cz. 2)

Poprzednia część cyklu: Socjalizacja – bernardyniątko poznaje świat

Rozłączenie z psią rodziną i przyzwyczajenia z poprzedniego miejsca zamieszkania

Zazwyczaj młody piesek trafia do nas w wieku kilku - kilkunastu tygodni. To bardzo ważny i trudny moment w życiu szczenięcia. Nie tylko ze względów psychologicznych, ale również czysto fizjologicznych.
6, 7 tydzień to moment odstawienia od karmiącej suki, zmiana pokarmu, zmiana trybu życia. Suka sama często już odgania natrętne maluchy od siebie, jakby mówiąc im: „dorastacie, radźcie już sobie same, nie będę was przecież niańczyć przez całe wasze życie”.
Odstawienie od matczynego pokarmu powoduje spadek odporności wrodzonej i powstaje luka zanim szczeniak nabierze odporności własnej, nabytej.

Dlatego tak ważne są szczepienia wykonane w odpowiednim momencie i ochrona szczenięcia przed infekcjami w tym okresie. Największym błędem jaki można w tym momencie popełnić jest wybranie się z nieszczepionym maluchem lub bezpośrednio po pierwszym szczepieniu na spacer w jego nowym miejscu zamieszkania, zwłaszcza jeśli mieszkacie w rejonie obfitującym w psy. Wasz malutki i zupełnie nieodporny jeszcze piesek trafi tam na mnóstwo nieznanych jego organizmowi bakterii i wirusów, z którymi jego młodziutki system immunologiczny może nie zdołać sobie poradzić. Dobrze będzie jeśli skończy się to tylko chorobą, którą da się wyleczyć. Niestety bardzo często takiego zakażonego malucha nie udaje się uratować.

Dlatego też – mimo że psiak w tym momencie chętnie bawiłby się z towarzyszami w nowym miejscu – nie można zwierzątku pozwolić na kontakty z innymi psami, gdyż może się to dla niego skończyć tragicznie. Najlepiej jeśli spacery i zabawy z lokalną psiarnią zaczną się, gdy maluch skończy 2 miesiące i zaliczy przynajmniej 2 z obowiązkowych szczepień.

Zmiana pokarmu z matczynego na dostarczany przez opiekuna oczywiście też nie jest obojętna dla organizmu szczenięcia. Proces ten powinien przebiegać stopniowo i zacząć się już u hodowcy. Wy powinniście odebrać szczenię najwcześniej w wieku 8 tygodni, gdy jest już całkowicie przestawione na zwykły pokarm, uniezależnione od mleka matki, potrafi odnajdywać miskę z jedzeniem i jeść samodzielnie. W miarę możliwości nie należy maluchowi za bardzo reformować jadłospisu. Jeżeli zaczął jeść suchą karmę, starajcie się nie zmieniać jej rodzaju. Najlepiej będzie, gdy hodowca przekaże wam pewną jej porcję, zanim zdążycie nabyć nowe zapasy. Jeśli maluch trafi do was w wieku 5-6 tygodni, będziecie mieli niezłą zabawę. Butelki z mlekiem, przecierane papki, jedzenie z ręki, a i tak zapewne nie obędzie się bez rozstroju żołądka.

Zmiana trybu życia podrastającego szczenięcia, jeszcze gdy jest ze swą rodziną przejawia się narastaniem jego samodzielności i inwencji w poznawaniu świata. Coraz rzadziej podchodzi do suki-matki, mniej śpi, więcej czasu spędza na zabawach z rodzeństwem, myszkowaniu po otoczeniu i jego eksploracji. Tak też będzie zachowywać i w nowym miejscu.

Nienasycenie zabawą i chęć poznania świata w pierwszych tygodniach pobytu małego psiego obywatela w waszym domu mogą przeorganizować wasze mieszkanie nie do poznania i zamienić je w pobojowisko. Rozpruwanie poduszek, szarpanie firanek i zasłonek, gryzienie kapci i butów, obskrobywanie nóg od stołów i krzeseł, turlanie szklanych wazoników, rozgryzanie butelek z coca-colą, rozdzieranie na strzępki gazet, szmatek i tekturowych pudełek, otwieranie szafek, ściąganie z wieszaków kurtek, zrzucanie z biurek fotografii w ramkach – to standardowe zajęcia małego benka w nowym domu. Wszystko jest nowe, interesujące i atrakcyjne, wszystko trzeba zbadać. Psi maluch poznaje świat przez kontakt bezpośredni, a więc musi dotknąć, powąchać, polizać, ugryźć. Wtedy dopiero wyrabia sobie opinię, czy dane rzecz nadaje się do zabawy i jedzenia, czy też jest zupełnie do tych celów bezużyteczna.

Na wasze nieszczęście większość przedmiotów w waszym domu zostanie przez małe benki zaklasyfikowana pozytywnie. Do jedzenia mogą się nadawać powłoczki na kołdry i poduszki, książki i gazety, skarpetki i rękawiczki, skórzane buty i torebki, chusteczki higieniczne, ściereczki kuchenne, papier toaletowy, a nawet mydło.(Na własne oczy widziałam, jak nasza bernardynka, będąc w wieku szczenięcym, wrąbała ze smakiem kawałek  mydła, zanim zdołaliśmy je jej odebrać). Do zabawy może zaś przydać się pieskowi dosłownie wszystko – nie jest pod tym względem specjalnie wybredny (zadowala się tym, co znajdzie w zasięgu łapek i pyszczka), ale za to bardzo pomysłowy i przeważnie ma określone inklinacje - na przykład plastikowe klapki, w które tak fajnie wbijają się ząbki. Weźcie przy tym poprawkę, że bernardyńskie szczenię ma niemałe rozmiary, co znacznie ułatwia mu dotarcie w różne zakazane miejsca oraz niespożyte zasoby energii i siły, które może przeznaczyć na konfrontację z wyposażeniem waszego domu. Dlatego maluch nie powinien pozostawać sam, gdyż po dłuższej nieobecności możecie nie poznać domu.

Najlepszą metodą na ograniczenie strat i szkód jest zorganizowanie psiakowi zabawy, tak by nie musiał jej sam sobie wymyślać oraz ograniczenie mu dostępu do niektórych pomieszczeń, gdzie przeniesiecie rzeczy cenniejsze i podatne na pogryzienie. Najlepiej zaopatrzcie malucha w arsenał zabawek, gryzaków, piłek, szmatek, gazet, tekturek, plastikowych butelek, patyków, gałęzi, skórzanych kostek, świńskich uszu itp. Ważne jest przy tym, by były to zabawki bezpieczne, to znaczy, by piesek ich nie zjadał, nie połykał, nie mógł się nimi zakrztusić i udławić. W przypadku szczenięcia bernardyna wszystkie zabawki powinny być dosyć duże i twarde, nie dające się rozerwać, gdyż kawałki mogą utkwić w przełyku. Sprawdźcie też, które przedmioty najbardziej interesują berbecia, bo jeśli nie traficie w jego upodobania, mogą stać przed szczenięciem dwa kosze piłeczek, a ono i tak weźmie się za obgryzanie ściągniętej z kredensu waszej ulubionej, pamiątkowej drewnianej figurki, przywiezionej 5 lat temu z zagranicznej wycieczki.
Niezbędne będzie też nauczenie psiego brzdąca, gdzie może się bawić, tak by nie rozciągał swoich skarbów po całym mieszkaniu, domu, posesji. Inaczej nie nadążycie ze sprzątaniem, a drewniane wiórki i strzępki gazet i szmatek znajdziecie wszędzie, od podłogi poczynając na kubkach z herbatą kończąc.

Musicie też zrekompensować maluchowi rozdzielenie z rodzeństwem i matką. Najtrudniej będzie nocą, gdy psie dziecię zwykło spać wtulone w braci i sukę-matkę. Pozbawione tej możliwości zwykle piszczy i skomli. Można sobie z tym radzić na kilka sposobów. Po pierwsze: maluchowi musi być ciepło, gdyż dotyk rodzeństwa szczenięciu daje ciepło (oczywiście bez przesady – pamiętajcie, że to bernardyn!) Posłanko powinno być zatem z wełny, bawełny lub innych materiałów naturalnych, które piesek łatwo nagrzeje swoim ciałem. Nie piankowy materac, nie plastikowy koszyk, nie tekturowe pudełko (to ostatnie zresztą zupełnie się nie nadaje, gdyż benek zje je pierwszego dnia). Po drugie: nie można małego psiaka zostawiać na noc samego, musi czuć waszą obecność. Warto maluchowi sprezentować psa-maskotkę, najlepiej podobnego do niego (tylko nie za dużego, bo będzie się bał). Jeżeli nie znajdziecie bernardyna, może to być jakikolwiek piesek, byle miękki w dotyku. Nie wydawajcie też na te maskotki fortuny, gdyż kiedy już psiak przyzwyczai się do nowego miejsca, natychmiast rozpracuje swego pluszowego kolegę na kawałki.  Oczywiście można też skomlącego benka wziąć do łóżka i bardzo często się to tak kończy. Wtedy psiak będzie najbardziej zadowolony i wszystkie potrzeby będą spełnione: i ciepło, i dotyk przyjaznej istoty, i poczucie bezpieczeństwa. Pozostaje tylko jedno drobne ale  – jak się benek do tego włażenia na łóżko przyzwyczai, to możecie mieć potem problem z jego wyeksmitowaniem go stamtąd, kiedy podrośnie. Generalnie wszystkie psy lubią wylegiwać się na naszych posłaniach, ale bernardyny wprost kochają tapczany. Moja psica bezbłędnie odnajduje najwygodniejszą kanapę w każdym nowoodwiedzonym przez nas domu i – jeśli tylko dostanie na to pozwolenie – natychmiast zajmuje na niej miejsce.

Kolejnym tematem, z którym przyjdzie się wam zmierzyć, będzie nauczenie psiaka zasad załatwiania potrzeb fizjologicznych. W hodowlach benki na ogół mieszkają poza domem i ich gniazdem rodzinnym zwykle jest buda w kojcu lub w ogrodzie. Od pierwszych dni wiedzą więc, że do załatwienia potrzeb fizjologicznych potrzebna jest trawka. Jeżeli bernardynek trafi do domu z ogrodem nie będziecie mieli problemu z nauczeniem go, gdzie ma się załatwiać. Trzeba tylko przypilnować, by było to w miarę stałe miejsce, a przynajmniej stały rejon posesji, tak abyście nie musieli codziennie szukać niespodzianek i sprzątać całego ogrodu. Zdecydowanie pies musi wiedzieć, że nie wolno mu się załatwiać na chodniczkach i alejkach przejściowych. Trochę głupio i niemiło jest się bowiem tłumaczyć się przed gośćmi, gdy przechodząc od furtki do waszego domu wdepną przypadkiem w psią kupę.

Bernardyniątko przeniesione z domu z ogrodem do mieszkania w bloku będzie trzeba nauczyć nowych zasad. I to jak najszybciej. Z oddawaniem stolca nie powinno być problemu. Jeżeli bernardyn, zanim trafił do was, mieszkał w ogrodzie, będzie przyzwyczajony, że do tych celów służy trawka lub piasek. Ponieważ nie jest to potrzeba tak częsta, jak siusianie i nawet u malucha zdarza się maksimum 3-4 razy dziennie, piesek zdąży spokojnie załatwić temat poza domem. Pamiętać przy tym należy, że szczenię odczuwa potrzebę wypróżnienia się po przebudzeniu (nie tylko rano, ale również gdy śpi w ciągu dnia) oraz kilka, kilkanaście minut po posiłku. Jeżeli się do tego dostosujecie i utrwalicie przy tym wcześniejsze przyzwyczajenia załatwiania się na trawie, z tym tematem nie będziecie mieć żadnych problemów.

Z siusianiem będzie trochę kłopotu i musicie się nastawić na kilka tygodni sprzątania, zanim psiak na tyle dorośnie, że wytrzyma z oddawaniem moczu od spaceru do spaceru. Niezbędne jest wychodzenie z psiakiem na dwór co 2-3 godziny, ale na początku to sprawy całkowicie nie rozwiąże, gdyż pęcherz malucha działa jeszcze niezbyt sprawnie (albo wręcz przeciwnie – aż za bardzo sprawnie). Zmywania będzie sporo, gdyż bernardyniątko za każdym razem nasiusia nam na podłogę całkiem niezłe jeziorko. Najlepiej przygotować sobie osobnego mopa, tylko do tego celu, a pomieszczenie, w którym psiak przebywa wyłożyć grubą folią, którą potem będzie można wyrzucić bez żalu. Plamy na dywanie i klepce mogą być trudne do wywabienia, charakterystyczny zapach psiego moczu utrzymuje się bardzo długo, a czasami nie daje się go usunąć. Zasłanianie podłogi gazetami w przypadku bernardyna nie zdaje egzaminu.

Ilości moczu są takie, że przesiąkają najgrubszą gazetę, a po lakierowanych tygodnikach i reklamówkach z supermarketów spływają, nie wsiąkając w nie ani trochę. Jedynym wyjściem jest jak najszybsze wyrobienie nawyku siusiania na dworzu. System z przesuwaniem gazet w kierunku drzwi sprawdza się przy mniejszych pieskach, ale przy bernardynach będzie to półśrodek tylko przedłużający osiągnięcie celu. Najprostszym sposobem zachęcenia psiaka jest wyrobienie u niego skojarzenia, że wyjście na siusianie połączone jest ze spacerem i zabawą. Wtedy szczenię samo będzie sygnalizowało swoją potrzebę. Cały ten proces trwa zwykle od 3 - 4 tygodni do 2 miesięcy. Czteromiesięczne szczenię bernardyna zwykle wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne załatwia już poza domem.


Wróć na portal: MINDLY.PL 

lub przejdź na portal: PSY24.PL